05.12.2010 08:03
Wspomnień czar
Powinno być jeszcze trochę, więc szybkie rozpoznanie sytuacji. A tam prawie full płynącej, ciekłej, życiodajnej rzeki. Za każdym razem taka sama procedura, postępowanie jak w pasażerskim statku. Wszystko powoli, dokładnie aby o niczym nie zapomnieć.
Kawałek wygryzionego w każdym kierunku metalu, przekręca się w prawo. Zapala się zielona lampka życia... Palec jeden z dwudziestu naciska przełącznik zapłonu, słychać dość głośną pracę pompki paliwa, ale wybacza się jej to, ona rozpoczyna to co sprawia iż przez moje synapsy przepływa milion pozytywnych odczuć, po chwili milknie. a zza dupka słychać delikatne " klik " takie fazowe pozwolenie na start. Palec na rozruszniku i budzi się. Kiedyś cicho, delikatnie wywołując lekki szum w przyrodzie. Od września wraz z pojawieniem się iskier na świecach, po pierwszym olbrzymim wybuchu w cylindrach budzi się złowieszczo 4 cylindrowa jednostka budząc połowę okolicy. Dziko rycząc na obrotach z rozwierconego wydechu a delikatnie bulgocąc na wolnych obrotach. Obroty utrzymywane na 2tys powodują u mnie tętno na pewno powyżej normy. Zostawiam ją, idę się przygotować. Czuje się jak w podstawówce biorąc udział w przedstawieniu na sali. Stres, trema, ochota już zrobienia tego co zawsze.Gotowy już na wszystko wracam do niej, wyłączam ssanie obroty spadają do 1250obr/min ciśnienie sąsiadów opada do 120/ 70 niestety tylko na chwilę bo zaraz znów osiągnie granice 200. Zajmując miejsce za jej sterami, wpadam w skupienie wręcz w motocyklowy letarg. Oczy obserwują wskazania dużego obrotomierza, spoglądam na temperaturę, " lekki trzask " zapięta jedynka pozwala się uwolnić od wszystkich trosk. Wyjazd zza bramy, potem tak jak zawsze, wyluzowana pozycja do drogi głównej 150m. Głos odcięcia i przeciążenie hamowania silnikiem na pierwszym biegu. Dolatuje do krzyżówki, a z tłumika wydobywa się seria kilku miłych strzałów rozchodzących się po okolicy zdrowo denerwujących tych, którzy od lat wieszają na mnie koty. Kierunek, wyjazd, jedynka, dwójka, trójka.... delikatny przelot w stronę miasta, w poszukiwaniu wiosny, zostawienie śniegowych dróg daleko gdzieś z tyłu w oczekiwaniu na wiosnę wspominam ten codzienny rytuał.
Po ostatnim ciężkim pierwszym dniu zimy w końcu się wszystko układa. A dokładnie faza zagadała na 4 gary. Życie jest piękne :D sens dalszego życia odzyskany. No nie dziwne po wymianie świec, przewodów, uszczelki pod pokrywą zaworów nie miała kochana wyboru. A zaszalałem tak by poprawić sobie nastrój. Obiecałem jej jeszcze nowy olej i oponę z przodu jak powiedziałem tak w styczniu się stanie. Na nowy sezon czekają ją nowe wyzwania, mianowicie sport - turystyczny. Koniec jazdy wokół domu pora wyruszyć w Polskę. Do tej pory było tak, że robiła to co chciałem lecz przychodził dzień, że na drodze zrobiła to co Ona chciała ( jak to baby ) a mi wtedy włos pod kaskiem się jeżył. Im więcej kilometrów tym mniej popełniałem błędów. A od wiosny dopracuje sobie winkle aby latać jak złoto. Bo w sierpniu wypad do Szwajcarii oczywiście motocyklem, tam dopiero będzie zabawa.
Pozdrawiam, Odwazny
Komentarze : 4
No to jeśli nic się nie zmieni na horyzoncie to prawdopodobnie się spotkamy gdzieś podczas podróżowania po Polsce (a potem pewnie i po Świecie) ;) 3mam kciuki jak zawsze! Pozdrawiam! M. :)
Co to za kominiara Panie KolegoS
Nie byłeś przypadkiem dziś na Motomikołajach w 3mieście?
Życzę spełnienia zamiarów związanych z podróżowaniem, tym bardziej że mam podobne :)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (13)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (5)