20.02.2011 08:50
Pogoń za zagubionym sensem....
Przełom starego i nowego roku okazał się gówniany.
Gorzej być nie może,
tłumaczyłem sobie spokojnie do lutego
ogarnie się to i owo. Który dziś
???
10
luty 2011 rok w końcu nie jest tak beznadziejnie jak było, mała
zmiana klimatu jest dobra, życie się nie nudzi. Teraz
jestem w czarnej
dupie otoczony stadem wygłodniałych
zaślinionych psów a większość spraw
pojebała się w
sposób radykalny. Obudziłem się z uczuciem gówna
zamiast
mózgu, jak to wszystko mogłem tak
popierdolić? podziwiam swoje
nadprzyrodzone destrukcyjne
zdolności. Bomby atomowe z podwójnymi
ładunkami nie
są wstanie dorównać mojej mocy rozpierdalania własnego
życia. Dzisiejszy dzień był jednym z niewielu gdzie kończe go z
uśmiechem na tej plugawej mordzie. Dochodzenie jest fajne,
dochodzenie
do jakiś tam wniosków jest jeszcze
lepsze. Wyglądało to tak jak byś
leciał z 100kilogramowym
plecaczkiem przez 300km a nagle zostajesz sam,
zrzuciłeś
balast gdzieś na skrzyżowaniu podczas power wheelie. Twoja
maszyna łapie oddech a Ty czujesz, że żyjesz. Wchodzisz w
winkle z
prędkościami grubo ponad paczke, na prostych
odcinkach zamykasz budziki
adrenalina rozpierdala Ci
łeb.... czyż nie fajne uczucie ??? niektórzy
wiedzą
o co chodzi, niektórzy stwierdzą, że jestem
nieodpowiedzialny i
głupi inni znów nie mają pojęcia
o czym mowa. Ten wpis jest inny niż
wszystkie, wylewam to
co skumulowało się przez wszystkie dni, smutne,
chujowe
pojebane dni. Nigdy nad sobą się nie użalałem ale wiem kiedy
jest chujowo, kiedy gówno opływa moje szczęście.
Sezon motocyklowy zacząłem już w styczniu po pierwszych
odwilżach
zacząłem jazde skutecznie odmrażając sobie jajka,
palce i kinol.
Ostatnie niezłe dni lutego przyniosły
jeszcze więcej kilometrów, w końcu
lepsze
samopoczucie. Nakręcone jest 300km które miło wspominam
mimo
kurewskiego zimna, skutecznie przeszywającego ciało.
Dziś było inaczej i
nie dlatego, że wyjebałem orła przed
fazą, podobno śmiesznie to
wyglądało, lecz coś się ruszyło
w tej głowie. Latając bez celu po
mieście zajechałem na
gorocą czekolade do Ostrowieckiej galerii. W ręku
kask,
kominiarka bezwładnie zwisa z tylniej kieszeni, rękawice
skutecznie grzeją i tak przemarznięte dłonie. Zapieprzając z
prędkością
żółwia błotnego obserwowałem ludzi
obojętnie, bez jakiej kolwiek
reakcji. Czasem lubię tak
łazić i zadumać się nad tym co nas otacza.
Czasami lubię
mieć ochotę by wsiąść na faze i przejebać przez miasto na
czerwonych z dwoma paczkami na blacie. Ale zawsze to tylko
ochota,
niespełnina erotyczna, tragiczna i mega wypasiona
głupota, którą może
kiedyś spełnie, może kiedyś
przywale głupotą na maksa ale nikt się o tym
nie dowie,
albo dowiedzą się wszyscy z wiadomości czy klapasydry
zawieszonej na płocie gdyby coś poszło nie tak. Dziś znalazłem
swoje
miejsce na tym pieprzonym świecie. Wiem co i jak,
gdzie i z kim, o czym
i o kim. Odpowiedziałem sobie na
wszystkie pytania, na które miesiąc
temu niby nie
było odpowiedzi. Martwy okres przeminął bezpowrotnie,
kopnąłem go w tą spaśniętą dupe poruszając jego fałdami
beznadzieji.
Wychylając kubek czekolady tak jak przechylamy
czystą zostawiłem tych
ludzi za sobą pewnie krocząc w
strone mojej maszyny.
Ceremonia ubioru, odpalenia i
zajęcia miejscówki na jej grzbiecie
przebiegła w
ogólnym podnieceniu lecz bez zbędnego namiotu w gaciach.
Chwila zamuły, wbicie jedynki powolny start przyciągnął
spojrzenia wielu
ludzi, ich wyraz twarzy jest jasny "
pojebało Cię człowieku ? " potem
już tylko usłyszeli zmianę
pierwszych
trzech biegów. Znów byliśmy tylko
my.... ja i ona. Było tak
samo jak wcześniej jednak cel
tego był inny, celem był brak celu. Znów
zaczyna się
pogoń za kasą, dupami, kręceniem interesów bardziej i
mniej
udanych, odzyskiwaniem tego co straciłem, odbudowanie
ruiny jaką
wywołałem niezłym trzęsieniem ziemi.....
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Na wesoło (13)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (5)