09.03.2011 18:15
Bo sezon motocyklowy trwa 365dni w roku
Ciepłe dni, które ostatnim czasem przywitały nasz Polski kraj przyprawiły nas o szybsze bicie serca i ciągły uśmiech na facjacie. Coraz większa grupa miłośników dwóch kółek, wychyla swoje zastane kości na drogi przecinając powietrze świstem przelatujących maszyn. W końcu coś się zaczyna dziać. Na pierwszy ogień wyskoczyli skuterzyści, głównie Ci starsi, bo dla tych młodszych jest za zimno i rodzice nie dali kluczyków….paranoja nieprawdaż, jeszcze tylko z 10* i wyjadą najwięksi wyjadacze szos ale jeszcze nie teraz, teraz jest za zimno. Potem zaczęły pojawiać się maszyny większych pojemności. Nie jest nas dużo, ale w lusterka trzeba już zerkać częściej niż w zimowe dni. Apel dla wszystkich kierowców aut PATRZCIE W LUSTERKA, bo mimo wiosny to nie CZAS NA WARZYWA, mimo dziurawych dróg do czego jeszcze wrócę ZMIEŚCIMY SIĘ WSZYSCY bo my nie potrzebujemy wiele miejsca, a skutecznie zmniejszamy długość korków ulicznych. Coraz więcej zaczyna powstawać wpisów o rozpoczęciu sezonu, przygotowaniach motocykli i wszystkie co jest związane z wielką uroczystością w naszych sercach jaką jest pierwszy wiosenny wylot na trasy. Fajnie się to czyta, lubię to, w tym wszystkim jest tyle radości i niesamowitego zacieszu, że chce się żyć. Osobiście nie kończyłem sezonu ani go nie zaczynałem. Miałem lekki przestój w jazdach z powodów mechanicznych, ale za nim lód opuścił drogi fazerowy był już gotowy do jazdy. Pisze ten tekst z dorobkiem 400km w danym sezonie 2011. Parę uwag i osobistych refleksji. Czyli odważny po przymula i da możliwość hejterom stawiania znów słabych ocen.
Tak, że tego….
Gdy FZRke odstawiłem w listopadzie pod pokrowiec miałem zamiar odpalić ją dopiero teraz, może dziś, może tydzień wcześniej. Dopiero gdy Bóg słońca Re dałby garść ciepłych, życiodajnych promieni. Było parę zimowo-jesiennych dni, w których udało się ruszyć. Potem zasypało nas zmrożoną wodą a fazerowy odmówił jakiejkolwiek współpracy. Kichał, prychał, strzelał, stukał, pukał, dzwonił i robił wiele, wiele więcej, aby tylko nie odpalić. Wychodziło mu to nieźle. Brawa za determinacje. Stosując terapię szokową i wymieniając świece, przewody, olej, uszczelkę pod kopuła zaworów nie dałem mu żadnych szans na kolejne dni marudzenia i ku mojej uciesze odpalił od strzała. Zrobiło się mroźno, bo styczniowo. Jakoś nawet śnieg stopniał, drogi ogarnęły się tworząc suchą nawierzchnię połączoną z mega slalomem wyjechałem na ulice. W ujemnych temperaturach i ze śniegiem na poboczach cieszyłem się każdym kilometrem. Przeszywające zimno przestało z czasem przeszkadzać, zakwasy przeszły, a katar ustąpił. Od tamtej pory wyjeżdżałem zawsze gdy mogłem i owa matka zima pozwalała. Trochę w styczniu, pół lutego minęło pod znakiem ciągłych, krótkich bądź dłuższych wypadów za miasto. Z nastąpieniem marca praktycznie nie rozstaje się z fazerowym chyba, że na maxa zawodzi pogoda. Do szkoły, lekka przechadzka po niedzielnym obiedzie, do dziewczyny, czy tak zupełnie bez sensu kręcę kilometry poznaje jazdę w każdych możliwych warunkach atmosferycznych. Nigdy pogoda nie była dla mnie jakimś ogranicznikiem jazdy, słońce, deszcz czy burza aby tylko była przeczepność, ucząc się na profilu leśniczym jeden z profesorów powiada że nie ma złej pogody, są tylko niewłaściwe ubrania.... Jakieś wnioski ???
Tak ! drogi są dziurawe, ale tak na poważnie, to nie zimno, wiatr czy dziwaczne spojrzenia przechodniów wpływają na tryb jazdy, czy pewność za sterami. Strasznie, ale strasznie ujemnie wpływa myśl i fakt, że asfalt jest jak półka w zamrażarce. Może nie śliski, zmrożony i pachnący surowym mięsem, ale jego niska temperatura i mała przyczepność kół do podłoża. Przy trochę szybszych winklach, nie głębokich, ale dobrze mi znanych tych, na których latem latało się dość szybko, zwinnie i nieźle się składając teraz przy wolnym tempie tył ucieka, przód go goni a reszta się irytuje. Nagrzanie opon trwa tak długo, że często zastanawiam się czy może mam, dziadowe opony…. Komplet za 1100zł może nie był z najwyższej półki, ale dawał sporą frajdę latem a nagrzewały się szybko i zwinnie. Dobra i tak jeździ się wolno bo wieje po uszach ale właściwości jezdne są dwoma odrębnymi tematami lato vs zima. Nowe doświadczenia, więcej doświadczenia.
Drugi aspekt to drogi !!! Nie jeden garnizon wojskowy zorganizowałby niezłe ćwiczenia poligonowe na niektórych odcinkach naszych dróg. Mimo usilnych starań drogowców, teraz jest jeszcze gorzej. Zaczęli to wszystko zalepiać mazią zwaną powszechnie asfaltem ( śmiech na sali .) Szczerze wolałem już te dziury niż nierówności po zaklejeniach. Widziałem dziurę, zwalniałem, omijałem czy robiłem inne dziwaczne akrobacje, ale zawsze ją ominąłem. A teraz te zaklejone miejsca są nie widoczne, ale mega nierówne. Fakt koła się już nie urwie ale można nieźle wyrwać w pole. Jadąc ponad 100km/h przez małą dziurę przelatywało się nad nią nawet jej nie czując, a dzisiaj jadąc po boskim zlepku kamieni i czegoś tam wpada się w tarapaty. Może głupie myślenie ale taka prawda.....
Na zakręcie który był jak ser szwajcarski zawsze bezpiecznie przelatywałem, wczoraj został poklejony a dzisiejsze shimmy przyprawiło mnie o gruz w gaciach i poważny niepokój, co się stanie w ciągu następnych 5 sekund. Anioł stróż był znów tam gdzie potrzeba, dokładnie przy lagach trzymając je mocno by odważny jakoś opanował tą lagową dyskotekę. Wszystko dzięki tym udanym pracą drogowym. Omijając parę tych niedogodności sezon trwa a pogoda zmienia się na lepsze. W niedziele 14 kresek powyżej zera w końcu polatamy. Teraz zaczyna się fajny imprezowy czas. W Ostrowcu Św. 20 marca jest przywitanie sezonu przez Ostrowieckich motocyklistów, 16 kwietnia moto-serce, patrzeć zaraz jak zaczną się zloty, imprezy. I dochodzące mnie słuchy o paliwie po 9zł próbuje zbombardować zawsze śmiechem i żartem, bo ja mam 600 pali 6litrów niech się martwią posiadacze litrów. Ale fakt faktem zaczyna się u nas bieda z nędzą co nie jest wesołym aspektem nadchodzącego sezonu.
Pozdrawiam, Odwazny
Komentarze : 11
od kiedy zaczyna się sezon motocyklowy ???z góry dzięki
Gdyby mój motor stał w czasie zimy w garażu i chodź by na parę godzinek wyskoczyło słoneczko to na pewno bym nie wytrzymał i bym zrobił mniejszą lub większą rundkę po okolicy... Lecz moja maszyna zimą była praktycznie cały czas przy mnie... Doczyszczenie każdego elementu na błysk i wstawienie jej do pokoju , taki miałem kaprys i tak uczyniłem... i gdy przez jeden zimowy dzień zrobiło się cieplej to nie opłacało mi się wytaczać motóra z domu i go brodzić . Takim sposobem oszczędziłem trochę kolan i zdrowia ....
Pozdrawiam...
test
ahhahha odważnego podkurwiło shimmy??:D przecież taki dobry kierowca z Kielc jesteś ;d;d;d
He, wczoraj spotkalem pod Złotymi Tarasami kolesia na blachach poznanskich. Ja sie zbieram zaledwie do zrobienia tej trasy (waw-poz) a on juz dawno smiga nią :D. W oczach jego szalenstwo widac ;) a jezdzi 12m-cy/12m-cy. Kto wie, czy tak nie wyglada moja motoprzyszlosc... Zapewne zona zeszlaby na zawal gdybym tak postepowal...
Dzieki za wytknięcie nieobecności na blogu... czasem milczenie jest złotem , ponieważ oznacza że działasz nie krzyczysz.... kiedyś zrozumiesz,,,
Oczywiście piąteczka leci :D A co do sezonu przez całą zimę to również śmigałem :)
No i ja jestem za :)
Sam jeździłem gdy był nawed śnieg na drodze po 20 km/h ale było ;D w samej zimie jeżdżąc po mieście (małe maisteczko) dobiłem 1200 km :) A od 2011 2500 ;D
pozdrawiam :)
Lewa górą :)
powiem tylko "jebać hejterow" twoje wpisy wszystkie sa zajebiste i dobrze sie czyta jak komus nie pasuje to moze kliknac szybko alt+f4 i tyle z mojej strony dziekuje dowidzenia...;D
lewa;p
że skończysz z grafomanią ...
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (655)
- Na wesoło (13)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)
- Wszystko inne (5)